Chewrolet Camaro

BUMBLEBEE

BUMBLEBEE PO PRZEJŚCIACH – UNIKALNY PROJEKT PATRYKA MIKICIUKA

Mieliśmy przyjemność ubierać to auto. Więcej dowiecie się Panstwo z tego artykułu.

Patryk Mikiciuk to znany polski dziennikarz motoryzacyjny i miłośnik motoryzacji. Samochody nie mają przed nim żadnych tajemnic, a swoją wiedzą o pojazdach dzieli się m.in. w programach „Automaniak” oraz „Legendy motoryzacji”. Warto dodać, że w jego garażu goszczą takie perełki, jak np. Ford Mustang, Maserati Merak, Porsche 911, bolid Estonia 21 oraz Chevrolet Camaro SS. Ten ostatni właśnie przeszedł modyfikacje.

O szczegóły związane z powstaniem unikatowego Bumblebee spytałem samego Patryka Mikiciuka.

Łukasz Kuźmiuk: Kiedy i skąd w Twojej głowie pojawił się pomysł na „Bumblebee po przejściach”?

Patryk Mikiciuk: Przede wszystkim zacznę od tego, że uwielbiam Chevroleta Camaro, zwłaszcza w wersji europejskiej, które w porównaniu do amerykańskiego odpowiednika jest zupełnie innym samochodem. O wiele lepiej się prowadzi, lepiej hamuje, ogólnie pod każdym względem jest lepsze niż bliźniak z USA. Ponadto, mój egzemplarz został wyposażony w pakiet sportowy, w którego skład wchodzi m.in. jeszcze bardziej usztywnione zawieszenie, a takich aut jak moje powstało zaledwie 30 egzemplarzy. A skąd pomysł na projekt? Rok temu postanowiłem stworzyć coś nietypowego, pewnego rodzaju wyzwanie i coś, czego do tej pory nie zrobił nikt. Mój 2-letni syn po obejrzeniu pierwszej części serii „Tranformers” nie potrafił jeszcze wtedy wypowiadać słowa „Camaro”, a zamiast tego mówił „Bumblebee”, więc uznałem, że fajnie byłoby przerobić moje „Chevy” na Transformersa. Jednak nie chciałem tego zrobić w sposób taki, jak to robią wszyscy. Chciałem ukazać Bumblebee po przejściach, zmęczonego walką, ale wciąż jako pozytywnego bohatera. Wydaje mi się, że to jedyny na świecie egzemplarz postarzonego Bumblebee i jestem z tego dumny.

Ł.K.: Jak długo trwała realizacja projektu od początku do końca?

P.M.: Jak wspomniałem, na pomysł modyfikacji Camaro wpadłem rok temu. Pół roku trwały prace graficzne nad projektem, ponieważ każda rysa, każde przetarcie miało mieć sens. Szczególną uwagę zwracałem na kwestię realności uszkodzeń – tam, gdzie pod lakierem Bumblebee mogła być stal, chcieliśmy ją uwypuklić i pokazać. Grafik dosłownie wyrywał włosy z głowy, jednak nie poddał się i uznał to za wyzwanie. Na szczęście jemu także przypadł do gustu pomysł na postarzenie Chevroleta Camaro, dzięki czemu efekt końcowy jest idealny. Oczywiście jest to też zasługa chłopaków od okleiny, którzy musieli bardzo precyzyjnie spasować poszczególne elementy, by całość współgrała ze sobą. Sam etap nakładania folii na nadwozie trwał aż dwa tygodnie. Tak naprawdę samochód został ukończony dopiero tydzień temu, ale już jestem w nim zakochany. Nie spodziewałem się, że „Bumblebee po przejściach” będzie zwracał uwagę w tak dużym stopniu. Przez pierwsze trzy dni musiałem się przyzwyczaić do pojazdu oraz do nieustannych spojrzeń innych kierowców i robienia zdjęć na stacjach benzynowych. Coś niesamowitego!

Artykuł zamieszczony na autostuff.pl Więcej znajdziecie tutaj => klik